Archiwum 25 czerwca 2002


cze 25 2002 Błąd w psychice
Komentarze: 1

 

Ja mam jakiś błąd w psychice. Chyba znacznie lepiej byłoby zostawić wczorajszy dzień w spokoju, udać, że go nie było, ale zdaje się to być niemożliwe z powodu konsekwencji, które za sobą niesie. Całość dnia była dla mnie w większości cierpieniem (być może niepotrzebnie), które w pewnym momencie stanęło w gardle i nie potrafiąc utrzymać ciężaru runęło do ucieczki - naprawdę coś może runąć do ucieczki. Na policzkach czułam tylko gorące wodospady, jak powódź, jak lawina wrzątku z mieszanką dużej ilości goryczy, żalu i przytłaczającej przykrości. Mimo wszystko opanowałam się i postanowiłam ominąć ten dzień tego udawanego i tak życia . . . (podsłuchiwanie) . . . 

 A dzisiaj jeszcze wszystko się samo wytłumaczyło, mimo to cierpiałam nadal. Przyszfendały się inne przykrości, całkiem niezrozumiałe. Ale kolejny raz nade mną zapanował, stało się tak, że zbyt czule mnie przytulił i byłam zmuszona dalej go kochać. Zbyt dużą falą słów i spojrzeń mnie obsypał. Miałam przed sobą przestrzeń ogromną i ciepłą, przyciągała mnie nie tylko swoją niewidzialną siłą, ale i siłą rąk. I nie mogłam się dłużej bronić, przed przytuleniem do tej upragnionej przestrzennej płaszczyzny. Wszystko zdaje się być bardziej dla mnie upokarzające, ale ja nie mam siły wytrwać w swojej złości, gdy zerknę choćby na jego wzrok, gdy przesłyszę się choćby tym jego bezczelnym przepraszam. 

beznadziejna : :